Uncategorized

Kwadratowe rysunki kłócą się z rybami

Wywiad z Bogdanem Bielem, głównym projektantem Firmy Ośrodek Usług Inżynierskich STAAND, która projektowała wszystkie urządzenia na Białej.

Ma Pan takie poczucie, że jako projektant tych niezwykłych przepławek jest Pan nowatorem?

Bogdan_Biel
Bogdan Biel – projektant

Nie wydaje mi się…, bo co my takiego „nowego” robimy? Natura jest tak sugestywnym nauczycielem, że sama pokazuje, co i jak robić, a dodatkowo weryfikuje wszystkie nasze działania. Naszą zasługą jest chyba tylko to, że to zauważyliśmy.

Nie chce Pan chyba powiedzieć, że urządzenia, które składają się z precyzyjnie ułożonych wielkich – czasem dwunastotonowych głazów i są do pokonania przez ryby w dowolnym momencie, a które zastępują wszechobecne do dziś betonowe stopnie są proste w projektowaniu?

Oczywiście, że nie. Choćby przez to, że opisywanie natury wzorami matematycznymi, bo takimi narzędziami posługuje się inżynier, jest niezwykle trudne. Wiele z naszych wcześniejszych projektowych doświadczeń nie pasuje do tego, co teraz robimy. Najprostszym przykładem są programy komputerowe dla projektantów. Sprzedawcy oprogramowania namawiają nas na zakup nowych narzędzi, czy do korzystania z różnych nakładek, które rzeczywiście dają niezwykłe możliwości, ale są stworzone do czegoś, co ja nazywam „kwadratowym rysowaniem”. Czyli, nie dla nas w naszych projektach tego typu praktycznie nie ma jednej prostej kreski.

Przekrój podłuzny bystrza
Przekrój podłużny bystrza w miejscowości Stróża (fragment proj. STAAND)

W takim razie, gdzie się tego wszystkiego nauczyliście?

Zaczęło się od zlecenia nam przez WWF projektów przeróbki pierwszych dwóch stopni na Białej w Pleśnej i Ciężkowicach, ale najważniejszą inspiracją była zagraniczna konferencja, na którą zabrał nas Pan Marek Jelonek z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie. W Salzburgu i okolicach oglądaliśmy takie przepławki na rzekach i potokach górskich, i pamiętam nasze zdumienie, że można stworzyć przy użyciu metod inżynierskich tak naturalne warunki przepływu w rzece. Zafascynowały nas szczególnie przepławki nazywane „plastrami miodu”. Najbardziej niesamowite było to, że urządzenia wykonane z naturalnych materiałów, głównie z kamienia, ułożone w poprzek koryta nie ulegają destrukcji w czasie wezbrań. Wiemy, jaka jest siła górskiej rzeki, wiemy też, że większość budowli regulacyjnych z betonu po powodzi wymaga naprawy. A tam to wszystko nadal działało i nabierało coraz bardziej naturalnego charakteru. Niebywałe i wspaniałe zarazem.

austria_plaster_miodu
Potok z umocnieniami dna i brzegów – Austria (fot. B.Biel)

Można sobie wyobrazić, że samo odkrywanie tego jest fascynujące. W czym tkwi tajemnica trwałości tego typu urządzeń?

Pomijam ogrom głazów, bo to oczywiste – muszą być ciężkie – ale bardzo ważny jest dobór kształtu tych kamieni oraz odpowiednie ich ułożenie. Kamienie tworzące „plastry miodu” nie są ułożone byle jak. Poszczególne baseny muszą mieć odpowiednią głębokość, a szczeliny między głazami trzeba tak dopasować, żeby ilość i prędkość wody w tych szczelinach była odpowiednia dla pływających tam ryb w różnych fazach ich rozwoju. Musieliśmy się nauczyć budowania modeli hydraulicznych, obliczania zdolności rozpraszania energii wody w basenach przepławki, by ryby mogły pokonywać kolejne, coraz wyżej położone baseny. Na początku wiedzieliśmy na ten temat naprawdę niewiele.

Uczyliście się metodą prób i błędów?

To nawet trudno opowiedzieć. Na początku rysowaliśmy te urządzenia dość schematycznie – to były raczej, jak to nazywam, kształty „około pomysłowe”. Nie trudno się domyślić, że wykonawcy mieli z tym spory problem. Niby układali wszystko tak, jak narysowaliśmy, ale to nie bardzo działało. Woda uciekała z basenów, szczeliny nie były odpowiednio dobrane, nie mówiąc o wielkości i wzajemnych wysokościach kamieni. Z czasem nauczyliśmy się, że każdy kamień wyznaczający basen, czy stanowiący przegrodę trzeba zaprojektować, wskazując jego wymiary i kształt. A to wymaga rysowania z pełną odpowiedzialnością, bo kamień kształtowany jest w kamieniołomie, na budowie można wprowadzić tylko niewielkie poprawki. Rysowanie kamieni w postaci kółek, jak robiliśmy na początku, się nie sprawdziło.

kierunki_przepływu_ramka1
Fragment projektu bystrza “plaster miodu” wraz z kierunkami przepływu wody przez szczeliny między głazami (projekt STAAND)

Korzystaliście z jakichś poradników?

Korzystaliśmy z literatury, którą opracował Instytut Rybactwa Śródlądowego im. Stanisława Sakowicza w Olsztynie, ale to były tylko poradniki akademickie dotyczące charakterystyk przepławek. Przykładów też nie było – buduje się w Polsce różne bystrza, ale nie takie, które nas interesują. Przykładem jest przepławka na Sanie w Przemyślu w formie ogromnej betonowej platformy nabitej czymś w rodzaju „ćwieków”. Dopiero wydana przy udziale FAO i WWF książka pt.: „Przepławki dla ryb – projektowanie, wymiary i monitoring” bardziej kompleksowo zajęła się tymi zagadnieniami.

Co jest najtrudniejsze w procesie realizacji takich obiektów? Że nie ma rynku, nie ma wykonawców, że odbiór społeczny nie zawsze jest dobry?

Najtrudniejsze jest wykonawstwo. W trakcie projektowania, jeżeli mam dobrze oszacowane wielkości przepływów charakterystycznych, pojadę w teren, poznam morfologię rzeki, sprawdzę geologię oraz zapoznam się z listą występujących w rzece gatunków ryb, to prawie wszystko już wiem. Ale nie zamodeluję ryby z jej zdolnościami do pokonywania przeszkód. Kiedyś się mówiło, że pstrąg na metr wyskoczy. No, może i wyskoczy, ale poza pstrągiem są inne ryby oraz rybie maluchy, które też chciałyby płynąć w górę rzeki. Dużo zależy od wykonawcy, który w czasie budowy musi obserwować na bieżąco, jak się realizowany obiekt sprawdza w praktyce i korygować błędy. Realizując nadzór autorski uczymy się niejako na żywym organizmie zarówno my, jak i wykonawcy. Bo przepławka, która ma działać tak, jak naturalne koryto rzeki to coś zupełnie innego niż ułożenie narzutu kamiennego. Bez dobrego wykonawcy nic się nie uda.

panorama_1_ramka
Nurt wody w bystrzu przy niskich stanach wody (po lewej) i przy wysokich (po prawej). Fragmenty projektu bystrza w miejscowości Stróże (STAAND)

Projektowania przepławek trzeba się uczyć latami. Nie ma podręczników, są tylko wskazówki. To nie prosty jaz, tylko misterna – przemyślana układanka zaprojektowanych oddzielnie głazów. Opłaca się Panu ta inwestycja w zdobycie wiedzy, umiejętności…?

Mogłoby się opłacać, gdyby czas realizacji projektu był krótszy, na rynku była odpowiednia ilość zleceń oraz, gdyby inwestorzy mieli świadomość trudności napotykanych w czasie administrowania i uzgadniania projektu itd. Bo to, o czym teraz rozmawiamy to naprawdę dobry kierunek. Na początku robiliśmy typowe regulacje: udrażnialiśmy, „prostowaliśmy” rzeki, zabezpieczaliśmy infrastrukturę gospodarczą, miejską i wiejską. Ale później, powoli, pojawiła się świadomość, że nie tędy droga. Widzieliśmy na różnych konferencjach na świecie i w kraju, że zmieniają się trendy w budownictwie wodnym, że są ciekawe i skuteczne rozwiązania bliskie temu, jak działa natura. Nie ukrywam, że ich realizacja daje ogromną satysfakcję i radość tworzenia.

bystrze_w_Bobowej
Zrealizowane bystrze w miejscowośći Bobowa (fot. Z.Kiełtyka)

Leave a Reply